|

Planowanie metodą 12 tygodni – podsumowanie

Jakie plusy i minusy tej metody?

O tym jak zaczęłam planować metodą 12 tygodni pisałam tutaj, a że ten czas tak szybko zleciał, to zapraszam Was na podsumowanie tego okresu. Skoro czytacie ten wpis, to zakładam, że jesteście ciekawi czy ta metoda się u mnie sprawdziła i czy nadal będę ją kontynuować. Oczywiście wszystko co tu przeczytacie jest moją subiektywną opinią i nie jestem też fachowcem w planowaniu czasem.

Jeśli potrzebujecie bardziej fachowej wiedzy to Dominik Juszczyk napisał o niej świetny artykuł. Ja po prostu dostosowałam sobie ją do moich potrzeb.

Plusy planowanie metodą 12 tygodni:

– wiem co trzeba zrobić, czyli co tydzień nie musiałam długo analizować i myśleć co mam zaplanować by to przybliżyło mnie do wyznaczonych celów.

– rozpisane tematy na instagram, youtube i bloga

– częściej realizowałam wyznaczone zadania, aniżeli przy innej metodzie planowania

Minusy

– rozplanowanie 12 tygodniu nie jest łatwe, zwłaszcza dla mnie, gdy nigdy na tak długi okres niczego nie planowałam. Samo rozpisanie tych tygodni zajęło mi 2 dni. Ale! Wtedy rozpisywałam je dość szczegółowo, tym razem jednak podeszłam do tego inaczej i w jeden wieczór powstała rozpiska.

zdjęcie: rozpisany plan na kolejne 12 tygodni

Obszary, na których działam

zostały przeze mnie wyszczególnione na powyższym zdjęciu, czyli: YouTube, moja strona www, Instagram i ten blog. I każdy tydzień będzie temu obszarowi poświęcony, czyli na nim bardziej się skupie i dopieszczę wszelkie szczegóły.

Daty

Przy tych datach co widzicie na zdjęciu to wpisuję tematy jakie chce realizować. Również np. przy instagramie dopiszę „zapisanie relacji do kategorii”. Nie robię tego na bieżąco więc to będzie ten czas gdy to zrobię.

Pomysły do zrealizowania

to miejsce gdzie spisuję to, co chciałabym zrobić i jak starczy czasu w danym tygodniu to wtedy jedną z tych pozycji zrealizuję. I tutaj pojawi się np. Pinterest, gdyż chciałabym i na tym obszarze działać.

Czy zrealizowałam wszystko co zaplanowałam?

Nie! Sporo rzeczy musiałam poprzesuwać. Nanosiłam poprawki, niektóre rzeczy usuwałam, gdy uznałam, że wymyślony przeze mnie pomysł już mi nie odpowiada. Nie wzięłam też pod uwagę takiej ilości zamówień moich produktów i to ich realizacji przede wszystkim poświęcałam swój czas. Odniosłam wrażenie, że za dużo narzuciłam sobie pracy w tygodniu. Moja lista „to do” była długa a do tego jeszcze napływały nowe zlecenia na zaproszenia czy kartki. Początkowo rzuciłam mój plan w kąt i realizowałam tylko zamówienia na produkty, lecz po jakimś 1-2 tygodniach zdałam sobie sprawę, że nie tędy droga, bo nigdy nie zrealizuje swoich celów. Dlatego też powróciłam do rozpisanych tygodni, skorygowałam je i zostawiłam najważniejsze pozycje, a resztę przesunęłam na następne tygodnie. Wszystko po to by połączyć realizację celów i zamówień klientów.

Czy będę dalej planować metodą 12 tygodni?

Tak! Zdecydowanie nie poddaje się po pierwszej porażce, choć porażka to chyba za mocne słowo, bo jednak niektóre rzeczy zrealizowałam. To było moje pierwsze zetknięcie się z tą metodą. Teraz wiem, by nie planować za dużo i określać w czasie swoją pracę. Realnie patrzeć na czas którym dysponuję.

zdjęcie: rozpiska I tygodnia

Kiedy i jak planuje poszczególne tygodnie?

W niedzielę wieczorem rozpisuję sobie cały tydzień z podziałem na „dom” i „pracę”. Do tej pory wypisywałam sobie po prostu w punktach listę rzeczy do zrobienia. Teraz natomiast postanowiłam za namową Kamili Rowińskiej określić w czasie moje działania. Danej czynności przypisuje określony czas, np. od 17:00 -17:15 sprawdzam wiadomości na poczcie i w mediach społecznościowych.

O tym warto pamiętać

Po pierwsze i chyba najważniejsze to mieć przy sobie rozpiskę! By zaglądać i sprawdzać co sobie zaplanowaliśmy. Bo nie po to planujemy/rozpisujemy, żeby mieć to w głowie cały czas. Dlatego starałam się by notes, w którym zapisuję wędrował razem ze mną. I nie. Nie chodzi mi o to by mieć go przy sobie cały czas. Mając np. piętrowy dom, często zapominałam zabrać notes na dół gdzie spędzałam większość czasu (pracownie mam u góry).

Nie biczować się i przede wszystkim nie zniechęcać się, gdy czegoś nie zrealizujemy, gdy coś musimy przełożyć bo nie starczyło nam czasu. Planując na dłuższy okres musimy brać pod uwagę, że coś może pójść nie tak bo nie jesteśmy wstanie wszystkiego przewidzieć. Zwłaszcza jak się ma małe dzieci w domu!

W czasie pracy wyłączyć Internet, albo ograniczyć powiadomienia aplikacji facebook i instagram – bo to są zjadacze czasu! To jest czas na pracę, realizację zadania a nie odpisywanie na wiadomości czy komentarze. Z racji tego, że czuję się od tego już uzależniona to staram narzucać sobie godziny, w których sprawdzam wiadomości. Raz wychodzi mi to lepiej, raz gorzej. Staram się to ograniczyć na tyle by klient miał ze mną kontakt i szybko otrzymał ode mnie odpowiedź.

Polecam Wam zatem spróbować metody 12 tygodni. Może przypadnie Wam do gustu, może dzięki niej bardziej się zorganizujecie. Takie długoterminowe planowanie daje nam spójność, pełniejszy obraz i przybliża nas do wyznaczonych celów.

Jeśli sami stosujecie tę metodę to napiszcie w komentarzu własne wrażenia z nią związane. Jeśli działacie w oparciu o inny sposób planowania czasu to również się nim podzielcie, chętnie sprawdzę również inne możliwości.

Podobne posty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *